Znaleziono 0 artykułów
08.04.2024

„Ripley” z Andrew Scottem to najpiękniejszy serial w historii Netflixa


08.04.2024
Serial „Ripley” z Andrew Scottem w głównej roli (Fot. materiały prasowe)

Serial „Ripley” na platformie Netflix w reżyserii Stevena Zailliana, nakręcony na podstawie powieści Patricii Highsmith, różni się diametralnie od filmu „Utalentowany pan Ripley” Anthony’ego Minghelli z 1999 roku. Andrew Scott zupełnie inaczej niż Matt Damon buduje postać tytułowego bohatera. A zamiast skąpanych w słońcu kadrów otrzymujemy utrzymaną w czerni i bieli opowieść o świecie, który trudno uznać za czarno-biały.

Serial „Ripley” na Netflixie można oglądać bez dźwięku. Wówczas czarno-białe kadry, stworzone przez operatora Roberta Elswita („Aż poleje się krew”, „Good Night and Good Luck”, „Magnolia”), ogląda się z takim zachwytem, z jakim Tom Ripley (Andrew Scott) przygląda się obrazom Caravaggia. Za to kubizm w wykonaniu Pabla Picassa nie do końca tytułowego bohatera przekonuje. Ale skoro Dickie Greenleaf (Johnny Flynn) powiesił dzieło Hiszpana w swojej willi na włoskim wybrzeżu, to coś musi być na rzeczy. 

Wiele z zachowań Toma Ripleya to czerwone flagi

Nowojorski oszust, wysłany przez bogacza za ocean z misją sprowadzenia do domu syna marnotrawnego, dopiero się uczy, jak żyją elity – co czytają, co noszą, co piją. Sztukę kamuflażu mroczny everyman lat 60. ma opanowaną do perfekcji. Bez maski jest właściwie nikim. Vague, czyli niejasny, mętny, dający się opisać tylko ogólnikami – tak mówi o tajemniczym przybyszu, który postanawia zostać na dłużej, Marge Sherwood (Dakota Fanning), dziewczyna Dickiego. Podczas gdy Greenleaf trwoni rodzinny majątek, opala się i maluje – zdecydowanie nie tak dobrze, jak jego idol Picasso, Marge pisze książkę o włoskiej miejscowości, w której spędza czas z zamożnym ukochanym. Co robi tam Tom, nikt nie wie. I do pewnego stopnia nikogo to nie obchodzi. Wiele z jego zachowań to czerwone flagi – Dickie naprawdę powinien pozbyć się Toma, gdy odkrywa, że jego nowy przyjaciel po kryjomu przebiera się w jego ubrania, imituje jego głos i gesty. Ale uprzywilejowany Dickie nie dziwi się obsesji Toma, bo kto by nie chciał nim być? Dla takich jak on tacy jak Tom pozostają niewidzialni. To Ripley – człowiek znikąd – uważnie studiuje Greenleafa jak motyla, którego za chwilę złapie do siatki. Dla niego Dickie, Marge i ich znajomi – lekkoduchy, nieroby, utracjusze – nie mają duszy ani nawet psychologii. To paradoks „Ripleya” – choć Tom uchodzi za człowieka bez właściwości, który z łatwością podszywa się pod innych, udaje kogoś innego, kradnie tożsamość, tak naprawdę pozostali bohaterowie stanowią tło. Ripley nie pragnie przecież zrozumieć ich motywacji, ale chce precyzyjnie imitować powierzchowne grymasy, by nikt się nie domyślił, kim jest naprawdę. 

Serial „Ripley” z Andrew Scottem w głównej roli (Fot. materiały prasowe)

„Ripley” jest jak uwspółcześniona konwencja kina noir

A jest socjopatą, który pragnie pieniędzy, sprawczości, władzy. Nie zatrzyma się przed niczym, o czym w „Ripleyu” przekonujemy się o wiele szybciej niż w filmie z 1999 r. Tam Matt Damon dojrzewał do bycia złym. Do przekroczenia granic moralności doprowadziła go fascynacja Dickiem. Ten Ripley – starszy, poważniejszy, doświadczony – wykorzystuje włoskie wakacje, by zapewnić sobie godne życie. W przeciwieństwie do tego, jak portretowani są bohaterowie produkcji true crime, które z lubością, a nawet z rozkoszą przyglądają się zbrodniarzom, Ripleya nie pokazano jako hipnotyzującego, magnetycznego, ujmującego. To nie geniusz zła, tylko hochsztapler, którego nikt nie potrafi złapać na gorącym uczynku. Choć w jego opowieści o tym, co stało się z Dickiem, nic się nie zgadza, nikt z pełnym przekonaniem nie próbuje odkryć tego sekretu. 

Dakota Fanning, Johnny Flynn i Andrew Scott (Fot. materiały prasowe)

Ta uwspółcześniona konwencja kina noir, w której wszystko zatopione zostaje w mroku, obrazuje bezruch, niemoc, zawieszenie. Tak jak widzowie przytłoczeni wielkim pięknem włoskiej architektury, perfekcyjnie skadrowanych ujęć, świetnie skrojonych ubrań, dają się ponieść wielogodzinnej, niespiesznie toczącej się historii, której zakończenie i tak znają, tak bohaterowie „Ripleya” – poza samym Tomem – poruszają się po omacku, w zwolnionym tempie, oszołomieni. Czy tak działa nieznośna lekkość bytu? 

Anna Konieczyńska
Proszę czekać..
Zamknij